Wschody Słońca i początki



Wschody Słońca pozwalają przemyśliwać Początki. 
Przypomina się wtedy znaczenie daty ważności, przypieczętowanej na każdym Początku, jak znakowanie jogurtu, młodej krowy, a nawet związku, czy ludzkiego życia. Ocena ważności takich chwil jak wschód Słońca, narodziny dziecka, obchodzenie urodzin, zwykła być postrzegana w kontekście najistotniejszych momentów, jakbyśmy zapomnieli, że, dla wyrównania wszystkiego, wprowadzenia Harmonii, Ładu i Porządku, na ten Początek narzuca się i Koniec, że Nowszy Rok, to i Starszy Rok, że ze Wschodu Słońca Zachód wynika i że z najświeższego listka popiół w ziemi zostaje, jako baza dla kolejnego Życia. Że wszystko na kręgu się opiera, wypełnionym odważnikami o tej samej masie, które przechylają masę tego talerzyka w każdą stronę w dowolnej osi, wprowadzając ją w drgania i zmienne położenia. Wszystko w tym tańczącym, dwuwymiarowym kole się odbywa, jak w huśtawce, którą – kiedy jeden koniec jest na górze, a drugi musi być na dole – ktoś jeszcze dodatkowo wprawił w możliwość obracania się w 360 stopniach w dowolnym kierunku, rozbujał i z rozmachem nadał prędkość temu Talerzykowi Przeżywania, który wygasa stopniowo i nagły brak świstów i poszumów nadaje mu takie samo znaczenie jak moment, w którym po raz pierwszy taki poszum ktoś usłyszał. I powierzchnia górna i dolna tego talerzyka sprawia, że nawet, kiedy którymś brzegiem wydaje się człowiekowi, że jest na dole, to zapomina o drugiej stronie, że ona jest już na górze, więc de facto jesteśmy jednocześnie na Górze i na Dole – wedle własnej koncepcji pustej lub pełnej do połowy szklanki, albo żyjącego i nieżyjącego jednocześnie Kota Schrodingera, albo wstęgi Mobiusa, która zawsze ma jedną stronę, chociaż wydaje nam się, że poruszamy się na dwóch.

Dziś, kiedy patrzę na Wschód Słońca, zamyśliwuję się już nie tylko nad jego Początkiem i tym, jak się zakończy, ale i nad tym, że Talerzyk się już obraca w dźwięku Ruchu i potrafię cieszyć się jak dziecko z tej karuzeli pięknych Wschodów, które przynoszą Dni, z Dni, które przynoszą Zachody i z Zachodów, które przynoszą gwiaździste Noce w oczekiwaniu na kolejny Wschód. I już nie czekam na żadne z nich, tylko kręcę się jak baletnica w pozytywce, trzymanej w ręce też obracającego się Tancerza, który tkwi w swojej przestrzeni ruchu i stanowi pozytywkę kolejnych Tancerzy; kręcę się w tym Kręgu i w tych Osiach, których częścią jestem z takim spokojem i akceptacją w środku, że to, co przychodzi do mnie i co falami pojawia się i znika jest Dobre, Potrzebne i tak samo Ważne, bez względu na to, jak to pierwotnie oceniamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym wszystkim myślisz? :)

Adbox

@nina.yay