Od zawsze wiedziałam, że rózgi potrafią mówić.
Jest parę powodów, dla których lubię dostawać rózgi od Świętych, np. Mikołajów, ale i tych innych Świętych, którzy otaczają mnie na co dzień.
Po pierwsze dlatego, że wiem, że wszystkie moje działania nie pozostają bez echa i mam na to niezbity dowód, którego mogę dotknąć, który mogę powąchać i ucieszyć się, że Ten, który przez cały rok ukrywa się i ujawnia w najmniej spodziewanych momentach, prowadzi mój sekretny dziennik biograficzny, skrupulatnie notując, jak świetnie się bawię i jak wiele rzeczy robię z tych, które nie są nawet Jemu obojętne – a więc mają znaczenie dla Świata. Choćby najmniejsze.
Drugi powód, dla którego lubię dostawać rózgi to ten, że mogę obserwować, jak – w zależności od ich wielkości, długości i ilości – zmieniam się ja sama i moje postępowanie. Wiem, kto jest szczęśliwszy, kto jest mniej szczęśliwy, który Święty Mikołaj jest sarkastycznie zachwycony i pełen ironicznego podziwu i daje mi malutką, posypaną srebrnym kolorem rózgę, a który podkreśla, że jest oburzony, dając mi rózgę długości lassa, przewiązaną bladoróżową, organtynową wstążeczką, jakby chciał powiedzieć, że oprócz tego oburzenia dla moich działań, to jest jakaś nuta romantycznej melancholii i że niektóre z tych źle odbieranych działań mogą mieć dobre znaczenie, pozytywny wydźwięk i skierować czyjeś Wektory na jakieś wyjątkowe Drogi. Rózgę wielkości lassa z nieskrywaną dumą wieszam na ścianach, zachwycając się szczególnym wyglądem każdej niepowtarzalnej gałązki.
A czasem mogę sobie pofantazjować, że może pojawi się w moim życiu ktoś, kto mnie taką rózgą zdzieli, kiedy zapomnę się za bardzo i wspólnie będziemy mogli kreować niepowtarzalną Drogę, machając rózgami tu i ówdzie, dla wzajemnego przypomnienia, że się nie jest samym zupełnie.
Dostać rózgę to zostać potraktowanym wyjątkowo. Chwilami nie wiem, czy niekiedy rózga nie znaczy więcej niż tysiące kwiatów, standardowo wyrażających jedynie oczekiwane, a niekoniecznie prawdziwe uczucie, a którego wyraz przebije właśnie pojedyncza rózga przewiązana nieobojętnym spojrzeniem, wypełnionym prawdziwymi emocjami. Jeśli któryś z tych zwykłych Świętych żywi złość, to dlatego, że nie jest się mu obojętnym, że nawet w niezwykle wielkiej złości kryje się równowaga Dobrego Uczucia, za które warto podziękować Temu, kto przecież zupełnie nieświadomie to nam wyjawia. To wspaniałe, że nie jesteśmy sobie obojętni.
Rózga potrafi tyle powiedzieć... Tylko wsłuchać się trzeba w jej wymowny urok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty, co o tym wszystkim myślisz? :)