Gdzieś Ty się, Babeczko, zapędziła w tej pogoni za doskonałością. A co, jeśli powiem Ci, że jesteś już wystarczająco dobra, wystarczająco zdolna, doświadczona i absolutnie wyjątkowa, cokolwiek robisz, gdziekolwiek jesteś, jakkolwiek wygląda Twój dzień? Że wcale nie musisz udowadniać nikomu, jaka jesteś, ile potrafisz, ile jesteś warta, że nie potrzebujesz pracować sobie na – zupełnie – niczyj respekt, szacunek, docenienie. Nie ma znaczenia, czy jest to szef, czy jest to Twój klient, czy jest to Twój pacjent, czy członek rodziny, czy znajomy, czy facet, z którym się umawiasz, czy Twoje własne dzieci, jeśli je masz, czy mąż, czy narzeczony, czy Twoja dziewczyna, czy ktoś, na kim chciałabyś zrobić wrażenie WOW. Jesteś już doskonale idealna do każdej z tych ról, w której jesteś i do każdej, z tych sytuacji, w których się znajdujesz. Do wszystkich tych rzeczy, które robisz i które robić byś chciała.
Pewnie nie uwierzysz, ale właśnie tak jest. Żyjemy w jakichś
takich szczególnie trudnych czasach, kiedy łatwiej jest nam docenić innych, zauważać ich
sukcesy, zachwalać ich osiągnięcia, niż dostrzegać, jak daleko sami już się
znaleźliśmy. W tej sytuacji najważniejszym pytaniem nie jest, co jeszcze muszę
zrobić, by coś udowodnić, ale czy sama potrafisz dostrzec to, jak jesteś
wyjątkowa?
Zastanów się przez chwilę w jakim miejscu się znajdujesz i
jak wiele sytuacji, spotkań, znajomości zbiegów okoliczności, czy choćby
przypadków sprawiły, że jesteś dziś dokładnie w tym miejscu, w którym czytasz
ten tekst? Znajdujesz się w innym mieście, niż w ktorym dorosłaś? Jest to
bardzo prawdopodobne. A może szczęsliwie
zatoczyłaś koło, powracając do tych najwspanialszych miejsc, do których
niewiele osób może powrócić? Pracujesz w innej branży, niż do której dążyłaś?
Jesteś z zupełnie nie z tym człowiekiem, z którym myślałaś, że będziesz? Robisz
coś zupełnie innego, niż to, o czym myślałaś kiedyś? Co się właściwie zmieniło?
Czy myślisz dokładnie w ten sam sposób, w jaki myślałaś 10 lat temu?
Zrzucisz to pewnie na wiek. Jeśli uważasz, że jesteś zbyt młoda – powiesz,
że Twoim ograniczeniem jest brak doświadczenia. Jeśli czujesz, że to te cyfry,
które z roku na rok idą w górę – pomyślisz, że Twoim ograniczeniem jest pędzący
czas, albo presja, albo może ktoś inny popycha i zachęca, a może i całe
środowisko (w Twojej perspektywie) ma już dzieci, wnuki, jest po ślubie, ma
udane życie małżeńskie, erotyczne, wspierających przyjaciół i w ogóle, czy
przypadkiem nie jesteś gdzieś w dali, w plecy, słabsza, czy gorsza, brzydsza, a
może w jakimś aspekcie niedoskonała. Być może czujesz się samotna jako matka,
żona, imigrantka, singielka, samotna jako pracownik, samotna jako czyjaś
przyjaciółka. Niedościgniona urodą albo wiekiem podziwianej koleżanki, albo kochanki
męża, niegrzesząca inteligencją jak ta dziewczyna, która zrobiła karierę, bo przecież
zna języki lepiej od Ciebie, albo ta kobieta, która wciąż podróżuje, a w Twoim
portfelu ciągłe pustki i próba wiązania końca z końcem. Być może chwilami
czujesz, jakbyś szybko łapała hausty powietrza, by nie utonąć.
A teraz powiem Ci sekret – albo jak wolisz - najczęściej
pomijaną prawdę świata.
Niezależnie od tego, czy jesteś kobietą, która
koncentruje swoje działania na karierze, podróżach – z dużą dozą
prawdopodobieństwa możesz odczuwać ogromne braki w życiu prywatnym, w
stabilizacji, w poczuciu bezpieczeństwa, które sobie rekompensujesz zadaniami i
działaniami. Jeśli jesteś szczęśliwą mamą, żoną, jesteś w związku –
prawdopodobnie chciałabyś więcej podróżować, możesz odczuwać większe braki w
spontaniczności i zastanawiasz się, czy gdzieś nie pojawił się błąd w systemie,
gdy podejmowałaś różne kluczowe decyzje. Jeśli jesteś na początku jakiegoś
etapu masz mnóstwo wątpliwości, jak wszystko ułoży się dalej i szukasz
zabezpieczenia, stabilizacji i poczucia, jakiegoś zapewnienia, że wszystko
będzie dobrze. Niezależnie, jaka jest Twoja zasobność portfela, jak urodziwa
jesteś, jak czujesz się zadbana, jak czujesz się inteligentna i mądra, czy jaki
prowadzisz tryb życia, dorywają nas wszystkie poziomy załamania i mamy
najdziwniejszą tendencję na świecie dostrzegać nasze własne braki kompensowane
w życiu innych, u których trawa – i tu Cię zaskoczę - wcale (a wcale!) nie jest
zieleńsza.
Ale mam dla Ciebie znacznie ważniejszą kwestię do
przeanalizowania. Zastanów się, proszę:
Dokąd zaprowadziły Cię Twoje własne działania, w których
KAŻDA z nas popełnia własne błędy, w których dostosowuje swoje zasoby i środki
do danej sytuacji, w której się znajdzie? Czy samo to nie jest już wielkim
powodem do dumy, że jesteś dokładnie tu, gdzie jesteś, i... z tymi
doświadczeniami, których ZUPEŁNIE NIKT INNY nie doświadczył, dokładnie w tej
kombinacji, co Ty? Czy pomyślałaś kiedyś, o ile bogatsza wiedzą jak postępować
w takich sytuacjach jesteś Ty sama, a nie kobieta w telewizji? Czy myślisz, że
którakolwiek kobieta sukcesu, która nie jest Ci bliska i z którą nie jesteś w
bliskiej rlacji, mogłaby mieć tak wielki wpływ na osoby, którym sama pomogłaś i
w których życiu istniejesz jako ktoś, kto wnosi blask i poczucie ogromnego
sensu?
Ile, Iskierko moja, sensu wniosła w Twoje życie gwiazda ulubionego
serialu, osoba publiczna, celebrytka (oprócz chwilowej, kilkusekundowej – i krótkotrwałej
jak pamięć u rybek – dozy ekscytacji, jeśli taka się pojawiła), a ile Twoja
własna mama, nauczycielka albo nauczyciel podstawówki, czy przyjaciółka, która
była dokładnie wtedy, gdy jej potrzebowałaś? Ile ma znaczenia rozmowa
zasłyszana w telewizji, a rozmowa z kimś obok? Najważniejsze osoby i sytuacje
są zawsze już w danej chwili, razem z nami, są już teraz. A wiesz, kto był przy
Tobie od zawsze? Ty sama. Twoja druga ja przeżyła z Tobą absolutnie wszystko.
Czy jej też musisz cokolwiek udowadniać? Ona doskonale wie, jak wartościowa,
wyjątkowa i niesamowita jesteś.
W efekcie zastanów się – co robisz, by zaimponować innym, swojemu
partnerowi, społeczeństwu, a może nawet sobie samej, by poprawiać obraz siebie w swoich własnych oczach? Co
robisz, by jeszcze bardziej się motywować, by jeszcze bardziej poprawić swój
stan zdrowia, urody, co robisz, że popychasz siebie jeszcze bardziej do przodu?
Co to znaczy, że robisz coś dla Ciebie? Czy to poprawia Twój nastrój, czy ma za
zadanie poprawić poczucie własnej wartości, sprawić, że poczujesz się lepiej? Czy
to nie ma za zadanie poprawić Twojego własnego obrazu siebie? Który, nota bene, przecież i
tak jest już wystarczająco dobry.
Jeśli więc myślisz, że potrzebujesz komukolwiek cokolwiek
udowadniać – zatrzymaj się i zastanów się, czy przypadkiem nie starasz się
udowodnić sobie samej, że jesteś czegoś warta lub więcej warta, i czy nie
straciłaś łącznąści z samą sobą – najwspanialszą osobą już teraz, w całej
swojej okazałości. A ja chcę Cię zapewnić – jesteś. I niczego nie musisz robić,
chyba że dla wyłącznej frajdy i bawienia się życiem, kolekcjonowania kolejnych
wrażeń z tego życia i świata, z którego wszyscy odchodzimy czyści ze wszystkich
sukcesów i osiągnięć i idealnych sytuacji, w których nigdy nikt z nas się nie
znalazł.
Milioner? Karierowiczka? Modelka? Kochanka męża? Niedościgniony
ideał na Instagramie? Dziewczyna, która ma followersów i wydaje Ci się, że
porywa tłumy? O nie, kochana. Nie ilość i nie podrasowywanie rzeczywistości, a autentyczna
Jakość. Porywa się tylko tych najbliższych. Wspomnień i prawdziwych wpływów nie
tworzy się przez filtr aparatu. Rozejrzyj się wokół i dostrzeż to, ile już za
Tobą i jak wiele wspomnień i ważnych rzeczy zrobiłaś.
Cała reszta, na którą nie masz wpływu - jesteś już od dawna ponad tym, Iskierko.
Dostrzeż, jak jesteś ważna i szalenie wyjątkowa. Nie ma takiej drugiej jak Ty.
Cała reszta, na którą nie masz wpływu - jesteś już od dawna ponad tym, Iskierko.
Dostrzeż, jak jesteś ważna i szalenie wyjątkowa. Nie ma takiej drugiej jak Ty.
Idź na ciacho sobie podziękować za tę całą Drogę, którą przeszłaś, zniosłaś, ocean doświadczeń, który przepłynęłaś. Bezdyskusyjnie, już dawno zasłużyłaś.
SUPER!
OdpowiedzUsuń